01.09.2004: V Międzynarodowy Obóz Letni „Krzyż i Miecz”

Korzkiew, 26-29.08.2004 r. - Wielce egzotyczna nazwa docelowej miejscowości naszego pobytu z pewnością nie pomogła w łatwym dotarciu na miejsce. Zwłaszcza dla osób dysponujących własnym środkiem transportu, korzystający z komunikacji miejskiej mieli łatwiejsze zadanie... Zatem c

 

Dzień pierwszy...

 

Czwartek upłynął na przyjazdach kolejnych delegacji, szczęśliwie nikt nie zginął i odliczyli się wszyscy, którzy zapowiedzieli swój przyjazd na "pierwszy ogień". Przepiękna okolica nie pozwoliła jednak na zbyt długie gnuśnienie w okolicach ośrodka czy nie daj Boże w przygotowanych pokojach. Tego dnia okolice Korzkwi należały do nas, a trzeba przyznać że było warto utrudzić się trochę na okolicznych trasach. Choćby wspomnę, iż tuż za ogrodzeniem ośrodka na wapiennym wzgórzu wznosi się XIV wieczny zamek, która stał się pierwszym celem naszych wycieczek. Mimo iż, zmęczeni podróżą i rekonesansem, wieczór spędziliśmy wspólnie przy ognisku, którego ciepło trzymało niektórych w aktywności do samiutkiego rana - choć raczej wewnątrz i to przy stole.

 

Dzień drugi...

 

W znacznie większej liczbie przywitaliśmy ten dzień niż żegnaliśmy poprzedni, a to za sprawą przyjazdu kolejnych delegacji w samym środku nocy. Piątek, dzień pogrzebu niesławnej pamięci Miłosza zdecydowanie podzielił narodowo-radykalną brać, wśród której nie zabrakło naszych przyjaciół ze Słowacji i Czech. Dzień ten upłynął pod znakiem wyprawy do Krakowa znacznej części przybyłych oraz poszerzonej wyprawy zapoznawczej po okolicach pozostałych. Mimo nachalnej propagandy celem wyprawy do Krakowa nie był pogrzeb noblisty ale polskie zabytki i zapał Słowaków do oddania hołdu obrońcy katolickiej Europy - Janowi III Sobieskiemu. Wieczór tego dnia upłynął zdecydowanie za szybko ale i owocnie, dyskusjom nie było końca, a niejedna inicjatywa zrodzona tego dnia niedługo ujrzy światło dzienne. Nawet deszcze nie przeszkodził nam w ognisku.

 

Dzień trzeci...

 

Jak się okazało, wcześniejsze wypady po okolicznych drogach i ścieżkach były jedynie przygotowaniem do sobotniej pieszej wyprawy do Ojcowskiego Parku Narodowego. Trasa szacowana na ok. 35 km została starannie obmyślona przez Tomka Perka, który można śmiało powiedzieć jest specjalistą w chodzie turystycznym, o czym przekonali się Czesi, którzy odpadli w połowie trasy - niech potrenują pójdzie im lepiej za rok. Łupem naszych padły wszystkie najważniejsze atrakcje turystyczne okolic Ojcowa, łącznie z zamkami i jaskiniami, które mimo uciążliwego chłodu pozytywnie zapisały się w naszej pamięci. Po powrocie do ośrodka konieczny był wypoczynek, który odbywał się przy ruszcie na którym miło skwierczały kiełbaski. Tego wieczora nie było można zasnąć, ogrom spraw które dyskutowaliśmy nie wyczerpał by i tydzień debat a co dopiero ten jeden ostatni już wieczór obozu. Jednak plan na następny dzień wręcz wypędzał do łóżek.

 

Dzień czwarty...

 

Niedziela, dzień święty... Nie mogło być więc inaczej, że w centrum naszych zainteresowań leżał udział we Mszy św. Wszechczasów. Poranne wstawanie nie przypadło nikomu do gustu, ale krakowską kaplicę licznie zasiliły nasze szeregi. Niestety był to dzień pożegnań, których przecież nikt nie lubi. Dziękując sobie nawzajem za wspólnie spędzony czas z żalem opuszczaliśmy tą cudną okolicę aby naładowani narodowo-radykalną energią z nowym zapałem i siłami podjąć się trudnych zadań w swoich okolicach. Tym razem zabrakło wśród nas niezawodnych dotąd przedstawicieli Rumunii, którzy z przyczyn niezależnych nie dotarli. Tegoroczny obóz upłynął zdecydowanie za szybko nie pozostawiając jednak wątpliwości, że idea międzynarodowego obozu trzeciej pozycji jest potrzebna i rośnie w siłę!

Maciej Janicki


© 2003, 2004, 2005, 2006 Narodowe Odrodzenie Polski. Przedruk części lub całości materiałów dozwolony tylko za zgodą redakcji.