10.06.2005: Warszawiacy pogonili zboczeńcówNajazd homosiów na Warszawe zapowiadany był od dawna. Miały być warsztaty, pikiety, spotkania - i nic z tego dobrze nie wyszło. Może 400 zboczeńców z Polski, Niemiec i Anglii w nielegalnej manifestacji ochranianej przez 800 policjantów (rozkaz łamania prawa wydał rząd Belki), w towarzystwie 200 dziennikarzy i grupki posłów deklarujących się jako homoseksualiści, przez wiele godzin usiłowało przejść spod Sejmu pod Pałac Kultury. Co chwila stopowani przez warszawiaków, wygwizdywani i wyśmiewani, z ponurymi minami przesuwali się ulicami stolicy. Wszędzie witało ich obrzydzenie malujące sie na twarzach ludzi - oraz rozplakatowane masowo naklejki z „Zakazem Pedałowania” (tylko w centrum Warszawy - 3 tysiące wlepek). Kiedy próbowali być agresywni, pewni opieki policjantów, dostawali fizyczny i słuszny odpór. Kilku warszawiaków zatrzymano. Media, zgodnie z obowiązującą modą, próbowały początkowo przedstawić Paradę Dewiantów, jako sukces. Mówiono nawet o... 2500 demonstrujących zboczeńcach. Żaden jednak z żurnalistów nie był w stanie wytłumaczyć, jak 2500 ludzi mogło się zmieścić na słynnej „defiladowej” trybunie przed Pałacem Kultury, na której stawali niegdyś Gomułka i Gierek. A tam własnie udało się warszawiakom zapędzić wszystkich demonstrujących zboków. Opowieść o pedalskiej masówce przypomina jako żywo słynną stodołę w Jedwabnym, gdzie na kilku metrach kwadratowych miało się zmieścić 2 tysiące Żydów. I tam i tu - pełno ich, a jakoby nikogo nie było... Podsumowując - wbrew nadziejom środowisk psychicznie upośledzonych warszawiacy tym razem nie odpuścili zboczeńcom i pokazali co sądzą o promocji dewiacji w ich mieście. A że akcja się udała, przy każdej następnej okazji będzie jeszcze mocniej i wyrażniej. Aż homoseksualiści pójdą po rozum do głowy i zaczną sie leczyć. Warszawiacy przeciwko dewiantom | Zboczeńcy pod ochroną | Warszawiacy kontra zboczeńcy |
|