Komisarze i potworyPrzekraczając granice Bolszewii w czerwcu 1941 r. w ramach swej wojny z bolszewizmem i plutokracją niemieckie oddziały antydywersyjne (Einsatzgruppe) otrzymały rozkaz bezwzględnej eliminacji Żydów i komisarzy. Z wiadomych przyczyn o Żydach dziś pisał nie będę, zatrzymajmy się natomiast przy komisarzach. Ich czasy niby to minęły, robotnicy PRL-owscy zakończyli podobno żywot ustroju, który miał być najbardziej progresywnym przejawem rozwoju społecznego, a ich katolewicowi pomagierzy oddzielili pamięć o nim grubą krechą. Wąsaty płotkarz zrobił swoje i odszedł w niesławie, a historia znowu wywinęła kozła. Bez fanfar do Politbiura, o przepraszam, teraz to jakoś inaczej się nazywa, powrócili starzy znajomi sekretarze, ci „reformatorzy”, którzy - jak to Piotr Kędzierski, antykomunistyczny socjalista (antylogia?), określił w swej książce (co było zresztą jedyną godną zapamiętania jej tezą) - tak bardzo męczyli się na swych niewygodnych posadach w KW i KC (P. Kędzierski, Sprawy różne. Uwagi w 3 częściach o możliwej Nowej Lewicy, Home Made Pulp Fiction 1998). Dziś tak łatwo jest zwalić całą winę na sowieckiego niedźwiedzia-tyrana, że gdyby nie on, byłoby całkiem inaczej. Słuchamy więc tłumaczeń, że ktoś musiał to robić, że teraz to co innego. „Stary niedźwiedź mocno śpi...” Czarny miś berliński jest przecież taki łagodny i miły - przekonują dawni aparatczycy (ech, ta komusza słabość do misiów). Denazyfikacja nie tylko pozbawiła go kłów i pazurów, ale i odmóżdżyła, jak tę biedną żabę z laboratoryjnych ćwiczeń na lekcji biologii. Miś je z ręki i opowiada bajki na dobranoc. „Ach śpij kochanie, jeśli gwiazdkę z nieba chcesz, dostaniesz...”. Tyle tylko, że po tych bajeczkach polskie dzieci mają koszmary, a i niektórzy dorośli (ci co mają mózgi rozwinięte ponad fazę umysłu dzikusa, któremu do egzystencji wystarczą koraliki i butelka whisky) przebąkują, iż bajki są tylko po to, by nas uśpić, a w nocy powyduszać jak króliki. Do tego niedźwiadkowi nie są potrzebne ani kły, ani pazury. Ale to zdanie oszołomów i nacjonalistów (znów sformułowanie Kędzierskiego, który nb. za nacjonalistę uważał Krzaklewskiego), a nie naszych dzielnych socjaldemokratów i prezydenta „wszystkich Polaków”, którzy przed niespełna 15 laty pospołu terroryzowali nasz ksenofobiczny i antysemicki naród i szkolili muzułmańskich terrorystów. Teraz oni sami biorą udział w wojnie z międzynarodowym terroryzmem. A do okupowanego przez nich kraju nad Wisłą, znowu, jak za dawnych dobrych lat, szerokim strumieniem płyną komisarze: wysocy, niscy, ds. rozszerzenia, wydłużenia, wzrostu, rozrostu, zarostu... I znowu ich propozycje są nie do odrzucenia. Więc i w tym względzie nic się nie zmieniło. A my patrzymy, jak obcy i swoi komisarze mówią, że to jest piękne i że to dobrze. Co dziwne, powtarzają to jak zaklęcie zarówno ci, co kiedyś pałowali, jak ci, co (podobno) byli pałowani. A przecież powszechnie wiadomo, że nie wolno bić po głowie. Wie to każdy, nawet początkujący, ojciec. Ot i masz. Samo przejdzie czy, jak w klasycznych komediach, raz jeszcze trzeba zdzielić, by rozum wskoczył na swoje miejsce? I zachowaj tu człowieku pogodę ducha. Prawidłowość jest jasna - jeśli przed snem naoglądasz się programów o przestępczości kryminalnej, nie zanurzysz się beztrosko w objęcia Morfeusza. Nadmiar informacji bywa strasznie ciężki. Wielokroć też zabójczy dla ducha. A noc się zbliża. Wiadomo, że w mroku czają się potwory i wbrew Michnikowym krakaniom, które tak ochoczo podchwyciła ostatnio Budka Suflera, sen i jawa rozumu mało mają z nimi wspólnego. Współczesne potwory mają to do siebie, że upodobniły się do ludzi i udają kompanionów. Ale wystarczy wejść w cień, wówczas maski spadają z ich twarzy, a one same rzucają się nam do gardeł, obezwładniają i zmuszają do uległości. Wystarczy, że za oknem zmierzcha, że ludzie odpalą swoje telewizory, które zastąpiły domowe ołtarzyki, przy których kiedyś rodzina wspólnie polecała się Bożej opiece, a potwory śmigają na ekranach i coraz częściej odważają się zrzucać niewygodne maski na oczach milionów. Ale ludzie już uzależnili się od telewizorów, już nic ich nie przestraszy. Odkąd staliśmy się ubodzy duchem, wystarcza nam teologia dla ubogich, a teologami są dziś mądrale w TV. Potwory i komisarze są dziś wszędzie i są potężni. A przecież tak łatwo się ich pozbyć... Tych pierwszych poprzez naciśnięcie guziczka na pilocie. A komisarzy najlepiej potraktować jak jehowych pod drzwiami. Gwarantuję poprawę samopoczucia. Piotr Szeliga
|