Zek polityczny, zek czerwony

Zbrodnicza idea ustroju bolszewickiego była ostro zwalczana w międzywojennej Polsce. Nie ma w tym nic dziwnego, sąsiedztwo Rosji Sowieckiej głoszącej chęć ekspansji rewolucyjnej na Zachód oraz doświadczenia wojny 1920 roku były jednoznaczne.

 

Za pieniądze Moskwy agitatorzy Komunistycznej Partii Robotniczej Polski (KPRP), a od marca 1925 r. Komunistycznej Partii Polski (KPP) i jej agend przeprowadzali werbunek ludzi lansując antypolski program wymyślony na Kremlu:

- oderwanie „Zachodniej Białorusi i Ukrainy” od Polski;

- zwalczanie postanowień traktatu wersalskiego;

- kwestionowanie prawa Polski do Górnego Śląska, Gdańska i Pomorza.

 

Działalność komunistów aktywizowała się w zależności od sytuacji międzynarodowej lub wydarzeń wewnętrznych, a jej szczyty odnotowujemy np. w zimie 1922/23 (propagandowa konferencja rozbrojeniowa w Moskwie), jesienią 1923 roku (rozruchy komunistyczne w Niemczech), a zwłaszcza w okresie Wielkiego Kryzysu (od 1929 roku), kiedy to odżyły bolszewickie nadzieje na rewolucję ogólnoeuropejską. Ze względu na wspomniany wyżej antypolski program, komunizm, zwolenników swych poszukiwał w środowiskach specyficznych.

 

Na przykładzie zakładu karnego w Białej Podlaskiej można stwierdzić, że w okresie międzywojennym miano więźniów politycznych przypadało głównie osobom skazanym i oskarżonym (areszt śledczy) za komunizm. W latach trzydziestych pojemność bialskiego więzienia wahała się w granicach 170 miejsc, z czego 130 przeznaczonych było dla mężczyzn, 30 dla kobiet i 6 dla chorych. W latach 1931-1936 średnia liczba komunistów przebywających w bialskim więzieniu wynosiła 30,5 % ogółu więźniów. Największa ich ilość przypadła na rok 1934, kiedy sięgnęła niemal połowy wszystkich pensjonariuszy (48,7%).

 

W kraju wielonarodowym, jakim była II RP (a zwłaszcza jej wschodnia część), bardzo ciekawa jest analiza przynależności narodowej osób osadzonych za szerzenie bolszewickiej ideologii. I tak najwięcej więźniów politycznych bialskiego zakładu karnego określono jako Ukraińców (41%), w następnej kolejności byli to Żydzi (31%), Białorusini (23%) i na koniec Polacy (5%). Jak z tego widać przeciwko Państwu Polskiemu po stronie Związku Sowieckiego i porządku, który za sobą niósł, występowały głównie mniejszości, przy czym ugruntowanie narodowe dotyczyć może w tej grupie jedynie Żydów. Narodowość pozostałych zwolenników komunizmu wysnuwano zwykle na podstawie wyznawanej religii, a częściej określano ją mianem rusińska. Żydzi również piastowali bardziej odpowiedzialne funkcje w hierarchii KPRP i KPP, Związku Młodzieży Komunistycznej czy Międzynarodowej Organizacji Pomocy Rewolucjonistom (MOPR). O ich zaangażowaniu w szerzenie sowieckiej idei w Polsce świadczyć też może liczba osadzonych kobiet. Tylko w pierwszej połowie lat trzydziestych w bialskim więzieniu przebywało 49 Żydówek, podczas gdy niewiast innych narodowości było znacznie mniej (9 Białorusinek, 7 Ukrainek i 4 Polki). Znaczną rolę spełniały kobiety żydowskie zwłaszcza w strukturach MOPR, zwanego potocznie „Czerwoną Pomocą”. Celem MOPR-u była opieka materialna nad więzionymi komunistami, połączona z propagandą komunistyczną. Działaczy poszukiwano właśnie wśród Żydów i w więzieniach dlatego, że właśnie tam spodziewano się znaleźć najwięcej osób niechętnych Polsce.

 

Przykład działalności MOPR-u znajdziemy np. w osobie Enii-Etli Edelman z Radzynia Podlaskiego. Za pieniądze otrzymywane ze Związku Sowieckiego, konkretnie z Gostomela koło Kijowa, Enia Edelman, zwana przez swych towarzyszy Anitą, utrzymywała kontakt z więzionymi komunistami (pod przykrywką narzeczonej i przyjaciółki) i pośredniczyła w ich kontaktach między sobą zarówno na terenie Polski, jak i z towarzyszami z Bolszewii. Działalność Anity Edelman znamy dzięki podejrzliwości radzyńskiej policji, której nieufność wzbudziły ożywiona korespondencja i liczne wyjazdy nie pracującej nigdzie dwudziestopięcioletniej Żydówki. Po otrzymaniu sądowego zezwolenia korespondencję radzynianki objęto prokuratorską kontrolą. Dzięki temu możemy poznać wiele szczegółów z codziennego życia więźniów-komunistów. Trzeba przyznać, że kraty polskich zakładów karnych nie stanowiły zbytniej przeszkody dla działalności antypolskiej komunistów.

 

Jan Karaś osadzony w Grudziądzu, znajdujący się pod opieką MOPR-u za pośrednictwem przyjaciółki Anity Edelman, pisał m. in.: „Nasza komuna dość liczna, bo składa się z 91 towarzyszy. Wszyscy tworzą silną, zdyscyplinowaną organizację. [...] W komunie prócz kierownictwa jest komisja kulturalno-oświatowa, do której wchodzę i ja. Wedle uchwały prowadzimy na szeroką skalę w całej komunie nauki społeczne, a czołowe zadanie - program Kominternu (Międzynarodówki Komunistycznej). W tym kierunku prowadzimy szturmową propagandę. Zimę i całą wiosnę kujemy program codziennie, aż miło. Trzeba przygotowywać się do referatów, szperać w materiałach itd. Wszystko to pochłania cały czas. Chwili wolnej nie ma. Nawet gazety czytam podczas obiadu. Tak pracujemy wszyscy jak mrówki. Czasami odczuwam znużenie, ale jestem zadowolony”.

 

Poza tym dowiadujemy się wiele o technice stosowanej przez osadzonych KPP-owców we wzajemnych kontaktach. Jan Karaś w jednym z listów instruuje pannę Edelman następująco: „Nie jestem pewny czy [...] kacykowie faszyzmu nie kontrolują listów nadchodzących do Ciebie. Rozumiem, że trudno to wiedzieć, jednakże można spostrzec bodaj po zewnętrznym wyglądzie koperty (czy należycie zaklejona, czy nie ma jakichś znaków itp.). [...] Na razie w miarę konieczności proszę pisać do mnie niewidzialnym atramentem - sokiem pomarańczowym wewnątrz koperty (a nie na liście), tj. w samej kopercie. Ale przed pisaniem dla wygody należy kopertę przeznaczoną do wysłania zupełnie rozlepić nad parą, napisać sokiem na wewnętrznej stronie i zlepić kopertę z powrotem. Następnie zaopatrzyć w list normalny niepodejrzanej treści i wysłać na mnie drogą zwykłą. Ja tutaj zdołam przeczytać. [...] Uważam [też] za wskazane wyjaśnić sposób pisania pisma pisanego sokiem. Otóż takie pismo przed czytaniem należy dobrze nagrzać, niby zasmolić nad lampą, ale w żadnym razie nie spalić, i wtedy można będzie czytać”.

 

Ciekawy jest sposób roztaczania opieki nad więzionymi piewcami idei bolszewickich za granicą stosowany przez „lud pracujący” Związku Sowieckiego. Wyjaśnia on dlaczego właśnie z ukraińskiego Gostomel kierowano pieniądze do radzyńskiej komunistki. Otóż robotnicy danej sowieckiej fabryki zobowiązywali się do opieki nad konkretnym innostrannym towarzyszem w idei. W ten sposób honorowym majstrem w fabryce w Gostomel został narzeczony Anity Edelman - Mordko Nachtigal. Fikcyjnego majstra wciągano na listę płac i w ten genialny sposób stalinowska Rosja zrzucała wysiłek wspierania komunizmu za granicą na barki ludzi sowieckich. Oczywiście system ten, jak większość produktów made in CCCP, nie zawsze funkcjonował jak należy. W liście do niejakiego tow. Kunickiego (przesyłanym przez skrzynkę kontaktową radzyńskiej Żydówki) Mordko Nachtigal osadzony w zakładzie karnym w Siedlcach skarżył się następująco: „Po mianowaniu mnie honorowym majstrem fabryki, po uroczystym nadaniu obietnic pomocy materialnej i moralnej ze strony wszystkich robotników i robotnic Gostomela, na czele z [...] kolektywem i partyjną jaczejką, już od dwóch miesięcy prawie między nami zerwane są stosunki. [...] W chwili kiedy reakcja intensywniej niż kiedy indziej szykuje wewnątrz grunt dla wojennej awantury (układ piłsudczyków-faszystów z ukraińskimi faszystami na rachunek Radzieckiej Ukrainy itp.), kiedy pierwszym nam uwięzionym daje się odczuwać łono zapłomienionego faszyzmu, to w tym czasie Wy zaprzestaliście nas podtrzymywać moralnie i materialnie”.

 

Żal Nachtigala mógł być tym większy, że za zasługi dla komunizmu obiecywał towarzyszce Edelman „nowe buciki”.

 

W zamian za stalinowskie pieniądze towarzysze polscy przesyłali do Związku Sowieckiego sprawozdania ze swojej komunistycznej działalności, opisy rozprzestrzeniania się bolszewickiej idei oraz bogate opisy traumatycznych przeżyć osadzonych za szerzenie idei komunistycznej w polskich burżuazyjnych kazamatach. W jednym z listów przechwyconych przez policję w trakcie inwigilacji Anity Edelman Nachtigal poleca Karasiowi sfotografowanie się wraz z towarzyszami i przesłanie zdjęcia za wschodnią granicę. Fotografia nie spełniła jednak nadziei Nachtigala, który uznał, że dwaj upamiętnieni na niej mężczyźni wyglądają zbyt dobrze, zbyt elegancko i zdjęcie nie oddaje niedoli polskich komunistów w więzieniach Rzeczypospolitej. „Naprawdę - wypomina m.in. Mordko Nachtigal - wyglądacie jak w Karlsbadzie, jak u ciepłych wód”.

 

Z równym powodzeniem rozwijała się nielegalna działalność komunistyczna w więzieniu w Białej Podlaskiej, a wzrost jej aktywności uwidaczniał się szczególnie w okresie obchodów kolejnych bolszewickich świąt i rocznic. Tak było np. 1 maja 1932 roku. Przebieg wydarzeń naczelnik bialskiego zakładu karnego relacjonuje następująco: „O godz. 9.30 więźniowie z oskarżenia z art. 102 kk [o komunizm - przyp. mój] w celach nr 1, 2, 3, 4, 6 i 15 wnosili okrzyki i śpiewy antypaństwowe i mojego zarządzenia o zaprzestaniu takowych nie wykonali, wobec czego natychmiast zarządzono pogotowie dozorców i pięciu z tych więźniów, jako najwięcej uwydatniających się i stawiających dozorcom opór, osadzono do ciemnej celi na 48 godzin, a 22 ukarano na twarde łoże [pozbawienie pościeli - przyp. mój] na czas 7 dni”.1 maja więźniowie ZK w Białej Podlaskiej uczcili również w roku następnym, kiedy to od rana paradowali z czerwonymi kokardkami przypiętymi do ubrań.

 

25 maja 1932 roku na zamknięcie w ciemnej celi o chlebie i wodzie na 48 godzin za podburzanie do buntu na gruncie politycznym ukarano Juliana Trochonowicza, a 4 września na twarde łoże skierowano Rywkę Rajz za „krzyki w celu demonstracyjnym”. 27 sierpnia tego samego roku za przesyłanie politycznych grypsów podobną karę dostała Małka Tetelbaum.

 

Jednocześnie wiadomości przesyłane poza kraty, oprócz opisów prześladowań, zawierały przede wszystkim komunistyczną propagandę. W liście cytowanego już wielokrotnie więźnia Jana Karasia do przyjaciółki Anity Edelman możemy przeczytać taką oto ideologiczną perełkę: „Faktycznie i bez okular widać, że stary, przestarzały, zgniły świat imperialistyczny wali się. Produkcyjne siły tak rozrosły się, że rozsadzają stare formy kapitalistycznego ustroju na wszystkich frontach. Stare ramki świata imperialistycznego trzeszczą. Szerokie masy pracujące od wieków gnębienia przez kapitalizm coraz bardziej radykalizują się i stają śmiało do boju za socjalistyczną rewolucję, za dyktaturę proletariatu. Klasa robotnicza uświadamia się i masowo staje w szeregi walczącego proletariatu pod kierownictwem swojej wiernej, bojowej i zwycięskiej partii komunistycznej i Kominternu. Rewolucja nadchodzi szybkimi krokami i mocno wierzę, że ona niesie zagładę kapitalizmowi, a dyktatura proletariatu zagwarantuje zupełne wyzwolenie ludzkości. A w tym zostaną wyzwoleni najlepsi bojownicy klasy robotniczej - więźniowie polityczni. [...] A więc pluję z czwartego piętra na Piłsudskiego i jego ?amnestię?, na swój wyrok i na cały świat kapitalistyczny”.

 

Jakby w odpowiedzi na tą propagandę 22 kwietnia 1936 r. do prokuratora okręgowego wpłynęło pismo od „Grupy robotników” międzyrzeckich, którzy (zapewne nie bez przemożnego wpływu agitatorów komunistycznych) pisali m. in.: „Dowiedzieliśmy się, że administracja więzienia w Białej Podlaskiej traktuje w nieludzki sposób przebywających tam więźniów politycznych. 1 kwietnia pobito ich brutalnie i odebrano im ich własne ubrania. Siedzą więc oni już trzeci tydzień w samej tylko bieliźnie. Pozbawiono ich także możności widzenia się z rodzinami, jak i korzystania z gazet i książek. Nie bacząc na ideowe podłoże, które zaprowadziło ich do więzienia, rozrzucono ich wśród przestępców kryminalnych traktując ich na równi i nawet gorzej aniżeli tych ostatnich. Protestujemy gorąco przeciw tak okrutnemu obchodzeniu się z ludźmi, którzy odbywają karę za swoje najszczersze przekonania”. W istocie, jak udało się wyjaśnić prokuratorowi najlepszych bojowników klasy robotniczej za próbę buntu rzeczywiście pozbawiono widzeń i możliwości pisania podań na 4 tygodnie, poza tym polecono im oddać cywilne ubrania i przebrać się w więzienne. Komuniści odmówili włożenia więziennych strojów i pozostali w bieliźnie.

 

Trzeba przyznać, że te ostatnie kroki na niektórych podziałały bardzo resocjalizująco. Wedle relacji naczelnika więzienia: „jeden z więźniów politycznych - Haponiuk, już w dniu 1 kwietnia rb. oświadczył, że nie solidaryzuje się z pozostałymi komunistami i zrywa z nimi i partią. Zgodnie z prośbą osadzono go w innej celi”.

 

Jak pokazała historia, w latach trzydziestych komuniści „gnębieni” w więzieniach przez „faszystowski rząd sanacyjny” byli w Polsce stokroć bezpieczniejsi niż w systematycznie przechodzącej stalinowskie czystki ojczyźnie światowego proletariatu.

 

Artykuł oparto na aktach: Prokuratora Sądu Okręgowego w Siedlcach Wydział Zamiejscowy w Białej Podlaskiej, sygn. 13-16; oraz Sądu Okręgowego w Białej Podlaskiej nr sprawy 103/30 - przechowywanych w Archiwum Państwowym w Lublinie Oddział w Radzyniu Podlaskim.

Dariusz Magier


© 2003, 2004, 2005, 2006 Narodowe Odrodzenie Polski. Przedruk części lub całości materiałów dozwolony tylko za zgodą redakcji.