29.06.2008: Kraków: NOP przeciwko izraelskiemu ludobójstwu

W ramach odbywającego się w Krakowie Festiwalu Kultury Żydowskiej (rok temu odwołanego przez Niewidzialną Rękę) odbyło się spotkanie z Ambasadorem Izraela w Polsce, Davidem Pelegiem. Oczywiście nie zabrakło tam delegacji krakowskiego oddziału Narodowego Odrodzenia Polski. O ile do samej Synagogi Kupa (ul. Miodowa) z różnych przyczyn nie wchodziliśmy (taki mamy zwyczaj, że kupy omijamy szerokim łukiem), o tyle i Pelega i słuchaczy propagandowego wykładu "Izrael - 60 lat" przywitaliśmy transparentem i plakatami pokazującymi izraelskie "osiągnięcia". Było to niezbędne, gdyż państwo to (de facto normalna, tyle że duża, organizacja przestępcza), stosujące wobec rdzennych mieszkańców Bliskiego Wschodu metody eksterminacji realizowane swego czasu przez Niemców na Polakach w czasie II wojny światowej, cieszy się - jak to widać, słychać i czuć w środkach masowego przekazu - pełnym poparciem całego "polskiego" establishmentu.

Pojawienie się działaczy Narodowego Odrodzenia Polski, a w szczególności znacznych rozmiarów transparent NOP, wywołały wśród izraelitów - ku naszej, przyznajmy to szczerze, uciesze - niekontrolowaną nienawiść, która przerodziła się w synagonalne wrzaski i próbę wykorzystania policji do zlikwidowania nopowskiej pikiety. Bezskutecznie. Uzbrojeni w dobry humor i niezbędne, a nawet ponadnormatywne dokumenty prawne, zniechęciliśmy funkcjonariuszy do interwencji, co jeszcze bardziej podgrzało zwierzęcy amok izraelity. Na nopowców ruszyła falanga młodych żydowskich niewiast (mężczyźni trzymali się z dala, wiadomo, bez czołgów i broni ręcznej utarczka z nami to za duże dla nich ryzyko). Kiedy jednak usłyszały, że na kawę ani żadne takie liczyć z męskim kwiatem Krakowa nie mają szans, bo są za brzydkie, wstydliwie "poszły w odwrót". Sam ambasador, idąc za tym przykładem, ewakuował się po spotkaniu tylnym wyjściem. Czemu, nie wiadomo, bo zamiary nasze były, jak zwykle, czyste jak śniegi Kilimandżaro. O czym wszyscy dobrze wiedzą.