16.12.2010: Zwycięstwo NOP przed Sądem Okręgowym we WrocławiuW środę 15 grudnia Sąd Okręgowy we Wrocławiu wydał wyrok w postępowaniu apelacyjnym w sprawie przeciwko Dawidowi Gaszyńskiemu u i innym osobom, za zorganizowanie w marcu 2007 r. we Wrocławiu happeningowej manifestacji przeciwko zjawisku pozaeuropejskiej imigracji w ogólności a Simonowi Molowi (hiv-terroryście) w szczególności. D. Gaszyński, lider wrocławskiego NOP i rzecznik prasowy Ruchu, został uniewinniony. Sąd Okręgowy skoncentrował się przede wszystkim na sprawach merytorycznych wskazując, iż działania NOP były całkowicie legalne i pozbawione znamion czynów zabronionych, przestępczych. Potwierdził również poważne naruszenia proceduralne, jakich dopuścił się sąd pierwszej instancji. "Sprawa wrocławska" była flagowym działaniem prawnym wymierzonym w Narodowe Odrodzenie Polski, prowadzonym przez tzw. Krajowy Program Przeciwdziałania Dyskryminacji Rasowej, Ksenofobii i Związanej z Nimi Nietolerancji. Program ten jest kontrolowany przez ECRI - Europejską Komisję Przeciwko Rasizmowi i Nietolerancji, dysponująca w ostatnich latach budżetem w wysokości 182 milionów euro. Zwycięstwo Narodowego Odrodzenia Polski przed wrocławskim sądem ma zatem dodatkowe, niebagatelne znaczenie polityczne: polscy nacjonaliści rzucili na kolana brukselski system totalitarny. Po procesie - rozmowa z Dawidem Gaszyńskim (Redakcja): Mamy więc sukces. Sąd apelacyjny podzielił zdanie NOP i wydał wyrok uniewinniający. Spodziewałeś sie tego? (Dawid Gaszyński): W dzisiejszej Polsce trudno być pewnym czegokolwiek. Niemniej najczarniejszy scenariusz, jakiego się spodziewaliśmy, to powrót sprawy do pierwszej instancji. Ilość błędów proceduralnych, zwykłych fałszów i nieznajomości prawa była w wyroku sądu rejonowego tak wielka, że apelacja nie miała innego wyjścia. Jednak Sąd Okręgowy błędami proceduralnymi zajął się, i owszem, ale w stopniu znikomym, skoncentrował się natomiast na meritum sprawy i całkowicie podzielił nasze zdanie. I to zaskakujące w pewnym stopniu było. (R): Myślisz, że to syndrom "11 listopada", pewnego dekomunizowania mentalności szerszych rzesz ludzi, także tych pełniących funkcje publiczne? (DG): Coś w tym jest. W trakcie postępowania przygotowawczego i później w pierwszej fazie procesu dyspozycje organom wydawano non stop na łamach "Gazety Wyborczej", pozującej - i wielu ją tak traktowało - na organ "poważny, opiniotwórczy i niezależny". Ostatnimi czasy - właśnie z okazji organizowania w całej Polsce akcji rocznicowych 11 listopada - środowisko tego dziennika zrzuciło maskę i opowiedziało się jawnie, można powiedzieć z jawną bezczelnością, po stronie zwyczajnie komunistycznej. Dzisiaj trzeba być kompletnym matołem, żeby w "niezależność" "G. Wyborczego" wierzyć. To mogło mieć swój wpływ na odwagę w podjęciu merytorycznej decyzji przez Sąd Okręgowy. (R): Czyli w Polsce zmienia się na lepsze? (DG): Aż tak daleko bym się nie posuwał w opinii. Widać natomiast, że strategia NOP, polegająca na wykorzystywaniu istniejącego systemu, bez rezygnowania z głoszonych zasad, daje efekty. Będziemy ją kontynuować. (R): Prawie 4 lata zmagań, warto było? W innych środowiskach poddają się już po miesiącu. (DG): Kluczowe jest tu słowo: "inne". NOP to NOP, u nas nie ma przegranych spraw i działań. Zajmując się działalnością publiczną mamy świadomość ryzyka, przyjmujemy je do wiadomości, wliczamy w koszty działania i robimy swoje nie rezygnując z niczego. Jaka firma, tacy ludzie i jacy ludzie, taka organizacja. W tym miejscu chciałem podziękować tym, którzy w prowadzenie sprawy byli bezpośrednio zaangażowani. A w szczególności Adamowi Gmurczykowi, który nie tylko ustalił i przygotował strategię merytoryczną i prawniczą - często wbrew i na przekór adwokatom - ale wręcz zajął się najmniejszymi detalami w postępowaniu przygotowawczym i sądowym. (R): Potwierdza się zasada, że jaki szef tacy ludzie, jacy członkowie, taki lider? Wyrok uniewinniający oznacza, że Narodowe Odrodzenie Polski nadal jest jedyną partią w kraju, której członkowie nigdy nie zostali skazani w związku z działalnością. (DG): Dokładnie. Nie jesteśmy Platformą, PiSem czy SLD. I to chyba najbardziej boli wszystkich naszych "przyjaciół" po drugiej stronie barykady. źródło: www.nop.org.pl
|